To był maj, czyli przybyli ułani… już po raz trzeci!

Majówka 2018. Sklepy pozamykane. Leżaczki rozłożone. Zapach grilla. Odpoczywamy. Wiecie o czym mówię? Bo podobno ktoś, coś, gdzieś… A my to za wielu sklepów i tak się nie spodziewaliśmy, leżaczki ważą duuużo za dużo, ognisko to prawie grill, a odpoczynek fizyczny to też odpoczynek! I choć nad głową cały czas wisiał nam Kierownik Do Spraw Terroru a wokół skakały krwiożercze rosomaki, to misja „GSB vol. III” została zakończona powodzeniem.

Gotowi do drogi

Trasa Krynica-Jordanów to 130 km górskich spacerów, 6 dni wspaniałej pogody, 124 krople deszczu oraz 14 studentów Politechniki Warszawskiej. Tegoroczne hasło: „Maszeruj albo giń!”. I choć nie udało się popodziwiać widoków na Radziejowej (wieża zamknięta, ale to nie nasza wina), to nikt nie zginął i wszyscy dzielnie maszerowali aż do samego końca.

Tatry!

A zaczęło się od nocnej podróży busem do Krynicy Zdrój. Podróż w sumie nudna, bo jedyne atrakcje jakie nas spotkały to zepsuty autobus (to też nie nasza wina) i konieczność czekania w środku nocy na przesiadkę. Śniadanie o 6 rano na chodniku przed dworcem PKP, to w sumie też żadna nowość. A potem już tylko 28 km z dobytkiem na plecach, gorący prysznic i zimne piwko w schronisku Cyrla… nudy!

4:50 – witaj słoneczko!
Mogęęę?

Bo dopiero na następnym noclegu w Niemcowej, poczuliśmy się jak prawdziwi wędrowcy- toaleta „tuż za rogiem”, brak prądu i zasięgu. Ale w zamian za to ognisko, śpiewy z gitarą do północy, świeczki na stole, siedmioosobowe prycze i przepiękny wschód słońca. Na pytanie o prysznic, gospodarz odpowiedział bardzo dyplomatycznie, aczkolwiek zgodnie z prawdą: „Jak spadnie deszcz, to woda będzie, a jak nie spadnie, to nie będzie”.

Ah, i czy wiedzieliście, że po 5 minutach głaskania kot przechodzi na własność głaszczącego?

2 lata i Himalaje

Następnego dnia pojawiło się nowe oznaczenie trasy: „Himalaje – 2 lata” (projekt na kolejne majówki?). I cały czas w dół, w dół, w dół, aaaż do Krościenka, a tam pizza nad Dunajcem i lody u Marysi. No i wielkie poszukiwania czegoś do jedzenia na następne dni. Zakupy przed długim weekendem niestety zawsze wyglądają tak samo (PRL?)… Zatem tak jak wczoraj i przedwczoraj, tak i jutro, i przez następne trzy dni, na śniadanie, na obiad i na kolację, obecny w każdym plecaku- kuskus!

W górę, w górę, w górę, aaaż do Studzionek, a tam niespodzianka! Pani Prezes Zuzanna zatroszczyła się o wszystkich i zorganizowała ognisko ze smerfowymi piankami. Ah, jaką mamy fajną Panią Prezes Dreptaka!

Taki odpoczynek

W czwartek udało nam się zdobyć Turbacz, najwyższy szczyt Gorców, i choć widok Tatr towarzyszył nam już od kilku dni, to z tej perspektywy wydawały się one jeszcze piękniejsze. Właśnie tego dnia, podczas postoju na Starych Wierchach, spadły pierwsze (i ostatnie) krople deszczu. Wędrówkę na Maciejową kontynuowaliśmy ze śpiewem na ustach, niestrudzenie ćwicząc patriotyczny repertuar, coby 3 maja wstydu nie przynieść!

Kolacja na dworcu

Ostatniego dnia mogliśmy z bliska podziwiać budowę nowej Zakopianki – szlak urywa się wraz z początkiem placu budowy i dalej trzeba radzić sobie samemu. Ale inżynier zawsze da radę! Potem już tylko postój z kurami, trzygodzinne oczekiwanie pod komendą policji, kanapki z pasztetem w krakowskim McDonaldzie i opóźniony pociąg do Warszawy. Zagadka na dziś: dlaczego okna w przedziale musiały być cały czas otwarte?

Kolejna edycja GSB Przeleciała Z Wiatrem… Do końca czerwonego szlaku pozostało 120 km, zatem Wielki Finał już niedługo. Dołączysz się?